„A tą gazetą z
dziewczynami będziemy załatwiać muchy!” – oznajmił Jaś uciekając mi z cennym
pierwszym polskim wydaniem „Harper’s Bazaar” pod pachą. Już chciałam się
zdenerwować i ruszyć w pogoń, gdy olśniła mnie myśl, że chłopak trafił w sedno.
Jest to idealna czynność do której komukolwiek rzeczywiście przydać się może to
jakże urocze, lecz wątłe pisemko.
Dzieci to jednak potrafią – przywrócić
człowiekowi odpowiedni dystans do różnych rozdmuchanych, dorosłych spraw.
Bo
kiedy dwuletnia, rozchichrana dziewczynka ucieka Ci golutka spod ręcznika po
kąpieli, aby sobie pobiegać w kółko, a w końcu radośnie zrobić siusiu na środku
parkietu, a Ty zmęczony i wściekły w pierwszym odruchu denerwujesz się, że jak
zwykle wszystko pod górę i znów się użerasz, a superważne, dorosłe sprawy
czekają, to wystarczy spojrzeć na to z właściwej perspektywy. Że przecież
trudno właściwie o coś zabawniejszego, a ta gimnastyka to najmilszy i najweselszy moment
dnia, powód do szczerego i autentycznego uśmiechu. Chwila niczym niezmąconej
radości w najczystszej postaci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz