sobota, 9 lutego 2013

Pan Kotek był chory...

Nieszczęśliwe dziecko nudzące się na "chorobowym" to, przynajmniej częściowo, mit. Jasia rozpiera pozytywna energia, twierdzi, że nie wydmucha nosa, tylko będzie w nim trzymał katar tak długo, aż dorośnie do pójścia do szkoły. Do żadnego przedszkola nie będzie więcej chodził, do szkoły ewentualnie. Do tego czasu zostaje w domu. W ramach rozrywki rozerwał sobie spodnie, dorzucił kapelusz i uzyskał niezamierzenie i nonszalancko całkiem udaną stylówę, że użyjemy wątpliwego żargonu z szaf blogosfery. No ma facet styl, trzeba przyznać, a przecież taki chory biedaczek...





 


piątek, 8 lutego 2013

Nad morze!



W trakcie czterodniowej przerwy pomiędzy chorowaniem (to znaczy pomiędzy trzytygodniowym pobytem Jasia w domu w związku z okrutnym wirusem, którym zaraziła się też Hania, a jego ponownym zachorowaniem po czterech dniach spędzonych w przedszkolu) udało nam się zrobić wypad nad morze. Niezależnie od pory roku na plaży jest przepięknie, a możliwość złapania głebokiego oddechu i spojrzenia daleko ponad horyzont pozwala uwierzyć, że jest przecież coś więcej ponad codzienną, rytualną bieganinę z domu do pracy, z pracy do domu, w kółko i na okrągło w tym samym rytmie i tempie. Trzeba tylko pamiętać, żeby sobie o tym przypomnieć...