Gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że będziemy mieli w domu sytuację żywcem przeniesioną z PRL-owskich sklepów 1001 szajs-drobiazgów, nie uwierzyłabym. Wraz z jednym małym dzieckiem w domu stopniowo pojawia się sto malutkich, sto większych i sto całkiem dużych nowych rzeczy. A potem przybywają kolejne...
Na przykład taki Jasia zupełnie podstawowy przybornik:
Ekipa Hani (akurat zebrana do kupy):
Podgrupa miśki:
A to mieszka w naszej wannie:
I to tylko mały, malutki wycinek ich królestwa, w dodatku zastany w zgrabnych podgrupach pomiędzy zrobieniem porządku, a przejściem tsunami HJ kilka chwil później... Czyste wariactwo, jak nic...
:D mam podobny zestaw nawannowy. Ucieszyłam się, że nie ja jedna!
OdpowiedzUsuńGorzej, że na ogół nie siedzą tak grzecznie w jednym miejscu, tylko się rozłażą po całej okolicy... Razem z kumplami z drugiego pudła... Jak mam ochotę się wykąpać, to na ogół rezygnuję na wstępie oceniając niezbędne sprzątanie na jakąś godzinkę i smętnie człapię pod prysznic... pozdrawiam :)
Usuń