środa, 18 września 2013

Mamy 5 lat!




Jaś ma od wczoraj pięć lat. Mama i tata tak jakby też.

Pięć lat bycia rodzicami i nikt nam nie powie, że to najnaturalniejsza, oczywista, zwyczajna i prosta rola.
Może i fizjologicznie, dla tych co mają to szczęście w dodatku, wszystko przebiega naturalnie i sprawnie, ale poza tym to jedno wielkie wyzwanie. I chyba jednak pewien szok dla dwóch rozpieszczonych życiem bez większych zobowiązań organizmów. 
Przychodzi na świat mały ludzik i jest fajnie – masz nowego najważniejszego człowieka na swojej liście ukochanych ludzi, potencjalnie to twoja bratnia dusza, przyjaciel, towarzysz. Jest tylko jeden szkopuł. Jednocześnie to ty jesteś za niego całkowicie odpowiedzialny, za to kim będzie, co będzie umiał, jak sobie poradzi w skomplikowanym świecie własnych i cudzych emocji, międzyludzkich interakcji, wyzwań pędzącej rzeczywistości. Nie możesz po prostu żyć obok swym życiem, swoimi problemami. 24 godziny na dobę przez 7 dni w tygodniu trzeba być czujnym, uważnym, zaangażowanym, obecnym, skupionym, konsekwentnym, cierpliwym i silnym. Rozwijać się stale, by móc dotrzymać kroku małemu towarzyszowi podróży. 
Nikt nam nie powie, że to nie przeogromny wysiłek.

Bycie rodzicem okazuje się najtrudniejszą rolą ze wszystkich, jeśli chcesz pełnić ją dobrze. Nie ma tu miejsca na kompromisy. Nie da się jej pogodzić z innymi rolami, a przecież trzeba. Świadomość bycia dla kogoś centrum świata, busolą i kierunkowskazem paraliżuje, ale i motywuje. Bywa ciężko, a jednak nigdy nie można się poddać, odpuścić, pójść na łatwiznę, stawka jest tu najwyższa. Starasz się, walczysz, znajdujesz siły, bo masz po co. Suma naszych decyzji, sukcesów i błędów zadecyduje w jakimś stopniu o tym, kim będą. Nikt nam nie powie, że nie warto.

Wszystkiego najlepszego Syneczku, przed nami następne piękne (i trudne) pięć lat! A potem następne, następne, następne, następne…….

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz