Chyba nie będę
przesadnie oryginalna pytając, czy doba nie mogłaby być trochę dłuższa?
Oczywiście nie będę, to pytanie już raczej padało, to tu, to tam… Połączenie
pracy, nauki, egzaminów i nieustającej obsługi domowego ogniska to niezły
maraton, ale wykonalny. Gorzej, że robiąc wszystko, co zrobione być musi, radzimy
sobie na ogół kosztem czasu spędzanego z dzieciakami na swobodnym nic nie
robieniu właśnie: hasaniu po lesie, graniu w piłkę, bujaniu się na huśtawkach,
malowaniu farbami... Przynajmniej w tygodniu. W weekend jest lepiej i to nam dla zabicia tęsknoty i wyrzutów sumienia na
razie musi wystarczyć. Ostatnio chyba nawet pogodziliśmy się z faktem, że wszelki czas na odpoczynek i leniuchowanie nas, dorosłych, jako relikt czasów minionych uznać trzeba za bezpowrotnie utracony.
Męczy mnie nieustannie pytanie, czy ktoś umie to robić
inaczej, lepiej? Czy jest jakieś rozwiązanie, na które nie wpadliśmy?
Jak dać
sobie ze wszystkim radę i jeszcze zachować trochę swojej najlepszej wersji na
użytek małych ludzi?
Tymczasem,
true... true...
OdpowiedzUsuń