piątek, 31 sierpnia 2012

Kieszonkowe




Jak wytłumaczyć trzylatkowi, że nie kupimy nowej zabawki i że nie każda wizyta w sklepie musi kończyć się jej zakupem, skoro sami mamy ochotę na kupowanie co rusz nowych rzeczy? Barier ekonomicznych oczywiście nie przeskoczymy, ale w dobie kart kredytowych i rozpasanego konsumpcjonizmu łatwo je niestety przekraczać, a wraz z nimi granice zdrowego rozsądku. Shopping to przyjemność i wie to już każdy przeciętny przedszkolak. Nie tylko maluchom wydaje się, że potrzebują dużo więcej rzeczy, niż potrzebują rzeczywiście. Czyż to nie prawdziwe rozdwojenie jaźni, że staramy się narzucić pewne zasady i umiar dziecku, a jednocześnie sami często mamy problem z przekonaniem siebie do powściągliwości w spełnianiu mniej lub bardziej uzasadnionych zachcianek?

Trzylatek chciałby wszystko, co mu się tylko spodoba, chciałby to natychmiast i bez żadnej dyskusji. I w zasadzie trudno mu się dziwić.



Staramy się więc pracować nad sobą i nad synkiem w powściąganiu potrzeby posiadania coraz to nowych rzeczy. Uznając, że „prawie-czterolatek” dojrzał już do zrozumienia pewnych procesów, zdecydowaliśmy się na wprowadzenie instytucji wypłaty kieszonkowego. A Jaś zapytany, czy chce otrzymywać jego wypłatę w systemie miesięcznym, czy tygodniowym, wypowiedział się jak zwykle przytomnie i z sensem: „A mogę  codziennie?” 

1 komentarz:

  1. Z ostatnich zakupów, które bynajmniej nie były nastawione na zabawki/prezenty:
    Jasio ogląda w sklepie obuwniczym, który nie wiedzieć czemu zaczął sprzedawać również jakieś tandetne zabawki, czarny samolot.
    Pyta: "Tatusiu, a co to jest?"
    Tatuś, humanista z lekkim zboczeniem komputerowo-motoryzacyjno-lotniczym, odpowiada jednym tchem: "To Lockheed F-117 Nighthawk, bombowiec taktyczny, w technologii Stealth, niewykrywalny dla radarów, Synku".
    Na to Jaś: "Dobry?"
    Ja na to, że oczywiście.
    "To ja go chcę" natychmiast wypala Jasio :)

    OdpowiedzUsuń